PATRIA
Ten wiersz jest twardy i mocny
Jest domem z cegieł
Miga w twojej duszy dwoma kolorami:
czerwony
zielony
czerwony
zielony
Mieszkają w nim wszystkie momenty, wzruszenia, myśli, noce
Wiersz jest na szczycie uzdrowiska
Na szczycie wiersza świeci neon „Patria”
Jest twardy i mocny
Ten wiersz nie ma drzwi
Jest sześcianem
Możesz go obracać w dłoni
Modelki
Modelki latają samolotami
Mają oczy szklane jak szkło
Szklane jak oko
Ze scenografii do scenografii
Po jednej kuli
Lecą swoje lalki
Wożą swoje główki
Styliści dają im duszę
Zdjęcia mają klimat filmu
Są magiczne
Sztuczne matki są dumne
Tak samo jak prawdziwe
Modelki lecą i tęsknią i nie śpią
Są błękitne jak światło w nocy w samolocie
Klucz wisi na Słońcu
Na wysokości każdego wzroku
Buja się jak wahadło
W ręce osoby, która nie wierzy we wróżby
Moje nowe buciki
Jestem pustym pudłem, chwalcie mnie
Chodzę po tarczy zegara
Już bardzo długo
Od Starożytności
Ciągle zmieniam rozmiar
Z każdym krokiem
Od kilku centymetrów do kilkudziesięciu pięter
Traktuję cię śmiertelnie poważnie
Jestem maleńka
Traktuję cię niepoważnie
Jestem wielka
Zaraz od tego zwariuję
Równość, wolność, braterstwo
Który z pośród braci zawiedzie mnie jako pierwszy?
Nie ufam sercu
Nie ufam oku
Nie ufam starej szkole
Nie ufam młodym ludziom
Kiedy patrzę w górę,
boli mnie kark i widzę eter
Z niczym mi się to nie kojarzy,
jest mi to obojętne,
Kiedy patrzę w dół,
widzę moje nowe buciki
Bardzo fajne
Bardzo się cieszę
Mijam kolejną dobę
Zdjęcia zabrały mi duszę,
Której nigdy nie było,
Ale ludziom się podobają
Jestem pustym pudłem, chwalcie mnie
Wiersz – Więzienie
Na dole, w dolinie
Ktoś zostawił paragon za kawę
Paragon buja się od wiatru
Powoli
Raz w lewo,
Raz w prawo
Zgniata sobą domy
Raz z lewej strony doliny,
Raz z prawej
Domy strzelają,
Jak gałęzie pod moimi butami
Ale nieważne, do rzeczy:
Pierrot płacze,
A jego ciężka łza
zamienia się w lwa,
Który mówi:
„Przeczytaj ten wiersz jeszcze raz”
***
Moje biedne serce, spętane żyłami i tętnicami!
Moja biedna głowa, spętana gadaniem głupich cip ze stolika obok!
Z kawiarni idę do pustego kościoła
Modlę się do kolumn,
By nienawiść nie zjadła mi duszy
Uspokaja mnie piękno
Widziałam je
Piękno mieszka w Europie Zachodniej
I jej nie opuszcza
Dobro mieszka w kręgosłupie kobiety,
Która chodzi na jogę
I w sklepie z eko produktami,
Na które mnie nie stać,
Ale je kupuję
***
Metalowe kraty są gęsto splecione. Formują ażurowy sześcian. Przekrój prętu jest okręgiem, średnica jednego prętu ma, na oko, cztery centymetry. Siedzę w środku, szczelnie zamknięta. Z rozkoszą wgryzam się w kraty. Nie żebym chciała się wydostać, wiem, że się nie da, ale co innego mogę tu robić? Spiłowałam sobie już wszystkie zęby i paznokcie, ciągle odrastają nowe. Zaśpiewałam najpiękniejszy hymn o miłości, ale już go zapomniałam. Powoli tracę ciało, zlewam się z kratą. To dobrze, bo ciało nie pasuje mi do tej wizji.
Teraz, nagle, wydaje mi się, że ktoś przesuwa sześcian po żwirze. Wciskam dłoń między kraty pode mną i wsuwam palec między kamienie, zgięciem stawów w kierunku przeciwnym do ruchu sześcianu. Chcę sprawdzić, czy to jest naprawdę. Palec się łamie. Ból jest większy niż się tego spodziewałam. Przez chwilę wypełnia mnie całkowicie i czuję, że to ma sens. Coś osiągnęłam. Potem, ból przestaje być pełen, znowu widzę srebrne pręty, a za nimi granatowy ocean, który skrzy tysiącami gwiazd, szumi milionami złamanych kości.
***
O! Pomarańczowy wiersz!
Można sobie wyobrazić, że idzie po plaży,
Podczas zachodu słońca
Jest mu żal, że coś go ominęło,
Coś pięknego i prestiżowego,
Łączącego się z korzyściami w przyszłości,
Ale, z drugiej strony, czuje też podniecenie rezygnacją
I wydaje się sobie wyjątkowy,
Choć o jego nieobecności zadecydował zbieg terminów
I kaprys możnych
Kolejna zaprzepaszczona szansa
Chłodzi i grzeje serce równocześnie
Słońce zachodzi za morze
Wiersz nabiera koloru wody
Please scroll down for English
PATRIA
This poem is solid and strong
It is a brick house
It flashes in your soul with two colors
red
green
red
green
All moments, sentiments, thoughts, nights live inside
The poem is on the top of the sanatorium
'Patria' neon shines on the top of the poem
It is solid and strong
This poem does not have doors
It is a cube
You can turn it around in your hand
Models
Models fly on planes
Their eyes glassy like glass
Glassy like an eye
From set to set
On the same orb
Their dolls fly
Carrying their heads
Stylists give them soul
Photos have a cinematic feel
They are magic
Fake mothers are proud
Like real ones
Models fly and yearn and do not sleep
They are blue like light in a plane in the night
The key hangs from the Sun
At each eye’s level
It swings like a pendulum
Into the hands of a person, who does not believe in fortune-telling
My new shoes
I am an empty box, praise me
I am walking on the clock face
I have been
Since ancient times
I am constantly changing my size
With each step
From a couple of centimeters to dozens of floors
I take you dead seriously
I am tiny
I do not take you seriously
I am enormous
I will go insane in a moment
Equality, freedom, fraternity
Which one of the brothers will disappoint me first?
I do not trust the heart
I do not trust the eye
I do not trust the old school
I do not trust young people
When I look up, my neck hurts and I see the ether
I do not associate it with anything, I feel indifferent
When I look down, I see my new shoes
Very cool
Make me happy
I pass another day
Photos took my soul,
Which was never there,
But people like them
I am an empty box, praise me
***
The metal bars are meshed densely together. They form a lace cube. The section of a bar is a circle, the diameter of one is around four centimetres. I sit inside, enclosed tightly. I bite into the bars with delight. Not that I want to escape, I know I cannot, but what else can I do here? I have worn down all my teeth and nails, they keep growing back. I have sung the most beautiful hymn to Love, but have forgotten it now. I am slowly losing my body as I merge with the bars. This is a good thing, as a body does not fit my vision.
Now, suddenly, it seems to me that someone is moving the cube across gravel. I squeeze my hand through the bars below me and push a finger between the stones, the joint angle opposite to the direction of the cube’s movement. I want to make sure this is real. The finger breaks. The pain is greater than I expected. For a moment it fills me completely and I feel that this makes sense. I have accomplished something. Afterwards, the pain is no longer entire, again I see the silver bars, and behind them a blue ocean, glittering a thousand stars, murmuring a million broken bones.
The Cross
Starting now, you won’t have your own life
You will live my life
I will take all your old problems away
And transform them into artworks
Your job will be to find merchants for them
– This is how we will live together
Happily
Amongst the people
Yet far away from them
Close to the horizon
And the vertical line
Which exists only on paintings
***
Satan has a pleasant face
He’s not red at all
He is pink
He has the color of human skin
The shape of a human
And human clothes
A nice guy
It’s not his fault that he’s bad
He was born this way
He doesn’t do it on purpose
Satan walks in the park with grace
Smokes a cigarette
Smiles at the children
Can’t see the dogs